Sejm rozpoczął pracę na tarczą antykryzysową, która zdaniem biznesu jest niewystarczająca i wypada blado przy pakietach innych państw. Najbliższe dni będą krytyczne dla wielu firm. Brak adekwatnego wsparcia pociągnie za sobą bankructwa i zwolnienia na skalę, nawet większą jak w czasie globalnego kryzysu finansowego przed dekadą.
Komentarz dr Sonii Buchholtz, ekspertki ekonomicznej Konfederacji Lewiatan
Z epidemią COVID-19 walczy cała Europa i przynajmniej na froncie gospodarczym radzi sobie zdecydowanie sprawniej niż my. Spektrum wsparcia, jakie w ostatnich tygodniach zaproponowały rządy, jest bezprecedensowe – tak jak sytuacja, w której się znaleźliśmy. Wśród nich:
• subsydia dla firm: przede wszystkim do płac, ale również innych kosztów stałych działalności; w wybranych krajach stworzono fundusze stabilizacyjne (solidarnościowe) dla przedsiębiorstw lub branż dotkniętych w szczególny sposób;
• pożyczki i gwarancje, których celem jest utrzymanie płynności firm – przy czym narzędzia zależą od lokalnych uwarunkowań;
• komplementarne wsparcie banków w akcji kredytowej, przeciwdziałające naturalnej skłonności do ograniczania przez banki własnego ryzyka;
• przyjazne rozstrzygnięcia podatkowe: odraczanie płatności, przyspieszone zwroty należności, obniżka podatków, ograniczenie kar i odsetek, wydłużanie terminów;
• większa tolerancja w krajowych prawodawstwach zamówień publicznych;
• projektowanie działań na okres po kryzysie: kampanie promocyjne, vouchery itd.
oraz dość podobne między krajami i wprowadzane powszechnie działania w obszarze rynku pracy, polegające przede wszystkim na:
• ograniczeniu liczby godzin pracy (jako alternatywie dla zwolnień);
• uelastycznieniu czasu pracy (także w górę na krytycznych stanowiskach);
• rozluźnieniu prawodawstwa dotyczącego zwolnień;
• poszerzeniu zakresu zasiłków opiekuńczych i chorobowych (koszt tych ostatnich niekiedy bierze na siebie państwo);
• zwiększeniu dostępności zasiłków dla bezrobotnych (w tym dla samozatrudnionych),
• obniżeniu kosztów pracy np. przez współdzielenie ich z państwem lub zawieszenie płatności składek;
• ograniczeniu innych obciążeń administracyjnych, np. raportowania.
Obok zakresu wsparcia ważna jest również skala interwencji. Według naszych oszacowań, z obiecanych przez nasz rząd 212 mld zł jedynie około 60 mld zł ma charakter impulsu fiskalnego. Z tej kwoty ok. 22,5 mld ma szansę niezwłocznie trafić do firm – to ledwie 1% PKB z obiecanego ponad 9-procentowego pakietu. To niewiele na tle Niemiec (4,4%) i porównywalnie z Francją (1,1%), chociaż należy wspomnieć, że strefa euro dostanie dodatkowy 2-procentowy bodziec, który Polskę ominie.
Nawet gdyby do tej kwoty dołożyć obietnicę prezydenta o zwolnieniu mikroprzedsiębiorców ze składek, to impuls rośnie do 1,6% PKB. Zwiększenie skali pakietu jest w polskich warunkach ograniczane przez ustawę o finansach publicznych, ale doświadczenia globalne pokazują, że obecny kryzys doprowadził do złamania tabu, jakim dotąd był dług publiczny. Koronawirus ograniczający stronę podażową i popytową gospodarek uruchomił w największych gospodarkach w praktyce nieograniczone zasoby.
W tej chwili, można jeszcze wpisać do tarczy antykryzysowej rozwiązania, które staną się realnym wsparciem dla utrzymania miejsc pracy:
– zwolnienie z danin publicznych płaconych do ZUS i urzędów skarbowych dla wszystkich firm w kłopotach
– wprowadzenie przestoju ekonomicznego, obniżonego wymiaru czasu pracy na warunkach dostępnych dla firm
– zwrot podatku VAT w najkrótszym możliwym terminie oraz zwolnienie środków z konta VAT
– czasowe zwolnienie z wpłat PPK.
Lewiatan przygotował gotowe poprawki w tych punktach i przekazał do wszystkich klubów parlamentarnych. Liczymy, że posłowie pokażą, że rozumieją powagę sytuacji i wspólnie przegłosują rozwiązania, które są neutralne politycznie, za to mogą okazać się niezwykle pozytywne dla gospodarki.
Konfederacja Lewiatan