Rząd przyjął dzisiaj projekt uchwały w sprawie Wieloletniego Planu Finansowego Państwa na lata 2023-2026.
Według rządu i przygotowanych przez niego prognoz tylko 2023 r. może okazać się kryzysowy i to też tylko w pierwszej połowie roku. PKB ma wzrosnąć niewiele poniżej 1%. To dość bezpieczne założenie patrząc na to, co się dzieje obecnie w gospodarce. Nie widać bowiem sygnałów, że konsumpcja, czy przemysł jakoś wyraźnie się odbiją.
Inflacja z kolei nadal będzie wysoka, znacznie powyżej celu inflacyjnego. Wejście w bezpieczne granice ma nastąpić według prognoz w 2026 r. Prognoza na 2023 r. zakłada inflację na poziomie 12%. Wydaje się to całkiem realne założenie. Potwierdzenie takiego scenariusza będziemy mieli już niedługo, gdy inflacja producencka utrzyma się nadal na zaskakująco niskim poziomie jak w marcu 2023 r. Wtedy wraz z obniżeniem się cen hurtowych spadną również ceny dla konsumentów.
Rząd tłumaczy się ze wzrostu deficytu i długu większymi wydatkami na obronność oraz nadzwyczajnymi wydatkami pomocowymi, w pierwszej kolejności związanymi z tarczami antyinflacyjnymi, a następnie z kryzysem energetycznym. W założeniach rządu dotyczących deficytu i długu jest jeden poważny problem. Przyjmuje on, że w perspektywie najbliższych 3 lat już nie będzie musiał nikomu pomagać. Z dokumentu wynika, że rząd, przynajmniej na potrzeby wieloletniego planu finansowego, nie zamierza już w 2024 r. utrzymywać zamrożenia cen energii elektrycznej dla przedsiębiorstw. Paradoksalnie jest to działanie, które przedsiębiorcy – szczególnie ci mikro i mali – według badania Lewiatana, oceniają najlepiej. Oczywiście to nie pierwszy raz kiedy rząd wie, że będzie musiał kontynuować pomoc, ale nie zapisuje tego w planach budżetowych. Rok wcześniej toczyła się debata czy tarcze antyinflacyjne będą utrzymane, teraz wszyscy zaczną się zastanawiać w jaki sposób utrzymane zostaną ceny energii.
Brakuje też w planie finansowym zapowiedzianych już dopłat budżetu dla rolników (10 mld zł). Wiceminister finansów Piotr Patkowski tłumaczy, że będą dokonywane wewnętrzne przesunięcia budżetowe. Innymi słowy można powiedzieć, że Ministerstwo Finansów jest w stanie oszczędzić w innych działach gospodarki 10 mld zł, bez większej szkody dla gospodarki. Z drugiej strony premier Mateusz Morawiecki chwali się ogromnymi zwrotami podatkowymi dla obywateli. To koszt blisko 20 mld zł. Łącznie uzbierało się nam już 1% PKB. Czy, aby nie nazbyt optymistycznie patrzy rząd w przyszłość?!
Konfederacja Lewiatan