Mieszkalne, publiczne, czy komercyjne – wszystkie budynki w Unii Europejskiej mają stać się zeroemisyjne. Plan już jest, ale pytań i emocji wokół niego nie brakuje.
W połowie marca Parlament Europejski przyjął długo przygotowywaną i budzącą dużo emocji znowelizowaną Dyrektywę o charakterystyce energetycznej budynków, zwaną częściej „budynkową” lub EPBD, a mającą ogromne znaczeniu dla europejskiej transformacji energetycznej. Rzecz nie tylko w tym, że agresja Rosji – kluczowego dostawcy paliw kopalnych w Europie – rozwiała złudzenia i kazała nam pilnie przedefiniować pojęcie bezpieczeństwa energetycznego. EPBD to przede wszystkim kluczowy kawałek układanki, jaką jest unijny pakiet Fit For 55.
Jeśli naprawdę chcemy, jako Europa, być globalnym liderem ochrony klimatu, łączyć i elektryfikować sektory, poprawiać jakość powietrza, systemem ETS2 objąć wreszcie pomijane dotychczas źródła emisji gazów cieplarnianych, a jednocześnie walczyć z ubóstwem energetycznym, transformować i rozwijać ciepłownictwo oparte na OZE, stymulować gospodarkę i zielone miejsca pracy – nie uda się to bez trwałego i znaczącego obniżenia zapotrzebowania budynków na energię.
Ilości i skali wyzwań odpowiada objętość i kompleksowość dyrektywy. Zawarte w niej europejskie standardy energetyczne dotyczą budynków „wszelkich”: tych, w których mieszkamy, pracujemy, obiektów użyteczności publicznej, zarówno nowych, które dopiero powstaną, jak i już istniejących. Liczbę samych budynków mieszkalnych w Polsce szacuje się na 6,9 mln, a 80% z nich w roku 2050 będzie nadal stała.
Zmiany, zmiany, zmiany…
Gdyby istotę tej ponad 150-stronnicowej dyrektywy chcieć streścić w jednym zdaniu, to stanowi ona mapę drogową wskazującą, w jaki sposób przez następne ćwierć wieku kraje członkowskie Unii mają wyeliminować paliwa kopalne ze źródeł energii dla budynków, wprowadzić standardy zeroemisyjne oraz nade wszystko jak zmniejszać zapotrzebowanie istniejących budynków na energię, poprzez ich stopniową, wspieraną przez państwo termomodernizację.
Wśród licznych i ważnych zmian wprowadzanych przez EPBD, ja wskazałbym trzy game-changery:
- Obowiązek objęcia budynków systemem klas energetycznych (od A do G). Nie tylko zainicjuje to pozytywną rewolucję w świadomości społecznej i na rynku sprzedaży oraz wynajmu nieruchomości. Klasy energetyczne stworzą też wreszcie ramy do oceny postępów krajowych planów termomodernizacji budynków, gdyż na razie Polska działa tu praktycznie po omacku.
- Obowiązek zapewnienie nie tylko niezbędnego wsparcia finansowego, ale również ogólnokrajowej sieci doradztwa energetycznego (one-stop-shops), oferującego powszechne, bezpłatne i kompleksowe usługi – od udzielenia informacji i porad, po pomoc w wypełnianiu i składaniu wniosków o dofinansowanie.I na koniec, last but not least – kluczowa zmiana forsowana m.in. przez sektor prywatny:
- Dla budynków niemieszkalnych zrezygnowano z kategorycznego brzmienia wielu obowiązkowych wymogów technologicznych (dotyczących np. fotowoltaiki), poprzez dodanie w kilku miejscach zastrzeżenia: „where technically and economically feasible”.
Budynki nowe będą musiały być wyłącznie zeroemisyjne („nie emitować na miejscu gazów cieplarnianych z paliw kopalnych”) – niemieszkalne już od 2028 roku, mieszkalne dwa lata później. W zależności od charakteru i powierzchni będą też miały obowiązek montażu instalacji do wykorzystania energii słonecznej – kolektory słoneczne lub panele fotowoltaiczne.
Dla tych istniejących, wyznaczono wskaźniki łącznego zmniejszenia zapotrzebowania na energię i terminy ich osiągnięcia. Obiekty mieszkalne – 16% redukcji do 2030 roku, do roku 2035 – 20-22% , z czego ponad połowa (55%) ma pochodzić z budynków z klasy G. W przypadku obiektów niemieszkalnych, wymogi dotyczą termomodernizacji tych o najgorszej charakterystyce – 16% do 2030 i 26% do 2033.
Co z gazem?
Najwięcej emocji i komentarzy budzą dwie wskazane dyrektywą daty dotyczące urządzeń grzewczych zasilanych gazem ziemnym: rok 2025 jako kres możliwości dotowania nowych pieców gazowych ze środków unijnych, oraz rok 2040, od którego nie będzie można ich używać nawet w budynkach istniejących. Pilność pierwszego z tych terminów wynika wprost z całego pakietu FF55 – skoro od 2027 gaz ziemny, a więc i ogrzewanie gazowe, zdrożeje po objęciu go systemem ETS2, nie możemy unijnymi dotacjami zachęcać ludzi do wpadania w tzw. „pułapkę gazową”. Dobrze tłumaczy to najnowszy, opublikowany 26 marca raport Forum Energii „Czysta i tania energia w polskich domach”.
Ta druga data – 2040 jest faktycznie mocno dyskusyjna. Po pierwsze jednak, restrykcje dotyczyć mają nie urządzeń, lecz samego paliwa – gazu ziemnego, który można z powodzeniem zastąpić chemicznie identycznym biometanem, uzyskiwanym z biogazu. Mamy 15 lat na odblokowanie wreszcie w Polsce jego znaczącego potencjału. Po drugie zaś, diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach – zakaz najpewniej nie obejmie hybrydowych urządzeń grzewczych, w których przynajmniej część energii pochodzi ze źródeł odnawialnych np. z kolektorów słonecznych.
Wstyd o tym pisać, ale jednak trzeba odnotować, że w mediach wciąż nie brak też kasandrycznych wizji (podgrzewanych czasem przez niewiedzę a czasem cynicznie, z pobudek politycznych) przymusowych remontów, a nawet eksmisji i wpędzania ludzi w ubóstwo energetyczne. Są to jednak jedynie powidoki propozycji z wersji dyrektywy odrzuconej jeszcze w zeszłym roku. Po więcej informacji na temat ubóstwa energetycznego warto sięgnąć do raportu „Cztery oblicza ubóstwa energetycznego” wydanego miesiąc temu przez Polski Instytut Ekonomiczny.
Co dalej?
Samo uchwalenie dyrektywy to dopiero pierwszy krok. Przez najbliższe dwa lata, jakie mamy na transpozycję większości przepisów, czeka nas zmierzenie się z równie licznymi co trudnymi dylematami. Ponieważ wszystko co potrójne jest doskonałe, wskażę tylko trzy, według mnie najciekawsze:
- Jak każde ogromne, wieloletnie przedsięwzięcie, powszechną termomodernizację również warto zacząć od „nisko wiszących owoców”, ale gdzie dostrzeże je nasz rząd? Czy na cel weźmie największe do uzyskania (w Excelu) oszczędności drzemiące w „wampirach energetycznych”, czyli budynkach o najgorszej charakterystyce energetycznej, ale zarazem najbardziej kapitałochłonne i najtrudniejsze proceduralnie do pozyskania? Czy też zacznie od mniejszych, ale najłatwiejszych do uruchomienia inwestycji, zwracając się do osób nieco zamożniejszych, których łatwiej przekonać i zmotywować mniejszym, ale odpowiednio skrojonym wsparciem finansowym?
- Jakie będą dalsze losy głównego obecnie narzędzia wspierającego termomodernizację domów jednorodzinnych, czyli Programu Czyste Powietrze? Nadal pełen wad, ale niewątpliwie rozpędzony – każdego miesiąca do NFOŚiGW wpływają wnioski na kilkaset milionów złotych dotacji. Jego skuteczność jednak nadal pozostaje zagadką – wciąż mierzona jest jedynie ilością wypłacanych pieniędzy (!), a strukturalnie jest programem bardziej socjalnym niż środowiskowym – najwyższe poziomy dofinansowania (do 135 tys. zł) premiują nie najbardziej kompleksowe inwestycje, lecz jak najniższe dochody wykazywane przez właściciela nieruchomości.Żeby daleko nie szukać, u naszych południowych sąsiadów też działa (już drugą dekadę) program wspierania termomodernizacji domów. Nosi inną, wiele mówiącą nazwę Nová Zelená Úsporám, czyli Nowe Zielone Oszczędności. Weryfikację sytuacji socjalnej wnioskodawców Czesi pozostawiają organom kompetentnym – pomocy społecznej, a operator programu skupia się zaś na tym, na czym się zna, czyli na maksymalizowaniu „kupowanych” od społeczeństwa efektów ekologicznych. Wysokość średniego dofinansowania wynosi w przeliczeniu ok. 30 tys. złotych.
Czy polski rząd postawi na reset i nowe narzędzia, czy na kolejne naprawy istniejącego Programu Czyste Powietrze? - Co zrobić z budynkami w najgorszym stanie technicznym, w których głęboka termomodernizacja jest niewykonalna w przyczyn technicznych lub prawnych, a częściej – całkowicie nieopłacalna ekonomicznie? Inwestowanie ogromnych nakładów w budynki o zerowej rynkowej wartości rodziłoby pytania o efektywność wydatkowania środków publicznych. Albo jakie systemowe rozwiązania zaproponować starszym, niemajętnym osobom mieszkającym samotnie w dużych i kosztownych do ogrzania domach?
Dylematów tych jest znacznie więcej a w ich rozwiązaniu Lewiatan z pewnością będzie jak zawsze pomagał, co ostatnio bardzo miło doceniła firma Grant Thornton, przyznając nam nagrodę dla „Partnera społecznego dekady”.
Choć dyrektywę czeka jeszcze zatwierdzenie przez Radę UE i publikację w unijnym dzienniku urzędowym, jednak z informacji uzyskanych w MRiT wynika, że projekt klas energetycznych jest już gotowy i w ciągu najbliższych miesięcy trafi do konsultacji, o czym z pewnością poinformujemy.
Jan Ruszkowski, ekspert Lewiatana
Artykuł dla marcowego wydania Brussels Headlines – newslettera europejskiego Konfederacji Lewiatan