W lutym br. przeciętne zatrudnienie w firmach w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku było niższe o 0,2%, zaś przeciętna płaca wzrosła nominalnie o 12,9% i wyniosła 7978,99 zł brutto – podał GUS.
Przeciętne wynagrodzenie zbliża się ponownie do granicy 8 tys. zł brutto. W lutym br. pracujący w sektorze przedsiębiorstw zarabiali średnio o 12,9% nominalnie więcej niż przed rokiem. Jest to jednocześnie wynik powyżej średnich prognoz (11,2%). Gdy przyrównamy wzrost wynagrodzeń do lutowej inflacji to okaże się, że realnie po raz pierwszy od blisko dwóch lat wzrost wynagrodzenia zbliża się do granicy 10%.
Oczywiście część tego wzrostu jest nadal efektem podwyżki wynagrodzenia minimalnego i wyrównywania płac osób zarabiających powyżej najniższej krajowej przed podwyżką. Co za tym idzie presja płacowa na przedsiębiorców nie maleje. Nie widać też oznak, że wynagrodzenia wyraźnie wyhamują w najbliższym czasie.
Szybki wzrost wynagrodzeń pokazuje, że rynek pracy nadal jest w dobrej kondycji. Podobne wzrosty płac w różnych sektorach pokazują, że nie ma mowy o przypadkowych wahnięciach. Intensywny wzrost płac przemawia za scenariuszem rozwoju gospodarczego w 2024 r. opartego o konsumpcję.
W zatrudnieniu, zgodnie z naszymi przewidywaniami, nic złego ani specjalnie dobrego się nie dzieje. Od blisko roku zatrudnienie sobie „pełza” w okolicy 0% wzrostu.
Konfederacja Lewiatan
08 marca 2024
Dwie na trzy firmy nie planują podniesienia wynagrodzeń
78% pracodawców zamierza utrzymać poziom zatrudnienia w najbliższym kwartale, a tylko co czwarta firma planuje podwyżki, wynika z najnowszej, 18. już edycji raportu Gi Group Holding „Barometr Rynku Pracy”.
barometr pracywynagrodzeniazatrudnienie
Tymczasem, na wzrost wynagrodzenia liczy blisko 60% badanych pracowników, co czwarty z nich na poziomie nawet 21-30%. Jak pogodzić plany firm i oczekiwania pracowników?
Z przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie Gi Group Holding badania wynika, że pracodawcy wciąż ostrożnie podejmują decyzje rekrutacyjne. Tylko niespełna 13% badanych przedsiębiorstw planuje zwiększenie zatrudnienia, a o podwyżkach, częściej niż dotychczas, decyduje podniesienie płacy minimalnej i próby przeciwdziałania rotacji.
– Wyniki naszego „Barometru Rynku Pracy” dotyczące zatrudnienia są zbliżone do tych z ostatnich lat. Mniej firm planuje zwiększyć zatrudnienie, tyle samo chce utrzymać jego poziom, ale większy odsetek firm zamierza to robić poprzez aktywne rekrutacje. Rynek pracy powoli się ożywia – pierwszy kwartał roku zawsze jest spokojniejszy w obszarze rekrutacji niż kolejne. Przyczyną ostrożności mogą być również trudne doświadczenia ostatnich lat i trwająca niepewność co do przyszłości. Optymizmem napawają deklaracje dużych firm oraz tych z sektora przemysłowego – 18,2% z nich chce zwiększyć zatrudnienie w najbliższym czasie, rok temu planowało to mniej, bo 12,6% firm – wyjaśnia Marcos Segador Arrebola, Dyrektor Zarządzający Gi Group Holding w Polsce.
Plany rekrutacyjne
Ubiegły rok był w wielu branżach okresem optymalizacji kosztów i procesów, również w obszarze rekrutacji. Z badania przeprowadzonego przez Gi Group Holding wynika, że firmy wciąż ostrożnie podejmują decyzje biznesowe. Tylko co ósmy (13%) pracodawca deklaruje plany zwiększenia zatrudnienia w ciągu najbliższego kwartału. Utrzymanie dotychczasowej liczby pracowników prognozuje łącznie 78% pracodawców – 58% ma nadzieję na dokonanie tego bez rekrutacji nowych pracowników, a 20% dopuszcza konieczność zatrudnienia nowych osób. Zmniejszenie liczebności zespołów planuje natomiast 5% przedsiębiorców.
Zwiększenie zatrudnienia w najbliższym kwartale deklarują przede wszystkim firmy zatrudniające powyżej 250 osób (16%), z branży przemysłowej (18%), działające w regionie południowo-zachodnim (blisko 45%).
– Drugą połowę 2023 r. charakteryzowała większa ostrożność pracodawców w podejmowaniu decyzji o zwiększeniu zatrudnienia. Tym bardziej interesujące są plany firm na najbliższy kwartał. W świetle badania co ósmy pracodawca zadeklarował zwiększenie poziomu zatrudnienia, a 78% firm planuje go utrzymać. Potwierdza to, iż na rynku pracy utrzymuje się stabilna sytuacja lecz przy ograniczeniu nowych inwestycji – komentuje Robert Lisicki, Dyrektor Departamentu Pracy Konfederacji Lewiatan.
Dla kogo podwyżki?
Podobnie jak rok temu, 60% firm w trakcie minionego kwartału utrzymało wynagrodzenia na dotychczasowym poziomie, a prawie co trzecia organizacja (29%) zdecydowała się na podwyżki. Również analogicznie do 2023, 2 na 3 firmy (59%) nie mają planów podniesienia poziomu wynagrodzeń w najbliższym kwartale, a ich wzrost planuje co czwarte przedsiębiorstwo. Uwagę zwraca jednak fakt, że aż o 10 p.p. wzrósł odsetek firm, które wciąż nie mają sprecyzowanych planów w tym zakresie.
Już nie inflacja, ale wzrost płacy minimalnej decyduje o podwyżkach
Na podniesienie pensji coraz rzadziej wpływa utrzymująca się inflacja – na ten czynnik wskazuje 34,6% przedsiębiorstw wobec aż 62% w analogicznym okresie w ubiegłym roku. Co zatem decyduje o podwyżkach? Przede wszystkim wzrost płacy minimalnej, na który wskazało aż 73% firm. Zdecydowanie częściej niż w ubiegłym roku powodem jest również chęć powstrzymania rotacji pracowników – takie plany zdradza 18,6% wobec 10,5% firm w ubiegłym roku.
Niepokoi jednocześnie spadek liczby przedsiębiorstw, które podwyżkami planują docenić pracowników (23,6%). Choć na tle wszystkich organizacji spadek ten wynosi -9,2p.p. r./r., w przypadku największych firm sięga on aż -29 p.p. r./r.
SW Research na zlecenie Gi Group Holding zapytało pracodawców również o to, czy w związku z dwiema podwyżkami płacy minimalnej w tym roku planują zmiany wynagrodzeń pracowników, którzy obecnie otrzymują płacę wyższą niż pensja minimalna. Odpowiedzi kształtują się następująco: 35% badanych firm planuje ogólne podwyżki, aby utrzymać równowagę płacową, 24% przewiduje wzrost dla niektórych pracowników, po analizie ich ról i poziomu wynagrodzeń, 6,5% rozważa natomiast dodatkowe świadczenia pozapłacowe, by poprawić satysfakcję zatrudnionych.
– Podwyższenie płacy minimalnej jest wyzwaniem – generuje dodatkowe koszty i wpływa na spłaszczanie wynagrodzeń w firmie. Pracodawcy nie zawsze mogą proporcjonalnie podwyższyć wysokości płac pracownikom zarabiającym powyżej wynagrodzenia minimalnego, co wywołuje niezadowolenie. Starają się jednak w inny sposób uatrakcyjnić warunki pracy, np. proponują elastyczny czas pracy czy prace zdalną, by zatrudnieni mogli lepiej łączyć obowiązki zawodowe z życiem prywatnym, zwłaszcza gdy mają małe dzieci. Warto podkreślić, że młodzi ludzie wchodzący na rynek pracy cenią sobie elastyczność i zadaniowość, co może mieć przełożenie na prowadzenie racjonalnej polityki płacowej opartej na większej efektywności i zróżnicowaniu zasad wynagradzania – komentuje prof. Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert prawa pracy w Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Co na to pracownicy?
Choć z tegorocznej edycji Barometru Rynku Pracy wynika, że więcej pracowników niż dotychczas przewiduje, że ich wynagrodzenia utrzymają się na tym samym poziomie (30,7%), blisko 60% zatrudnionych oczekuje podwyżek. Większość z nich liczy na wzrost wynagrodzenia na poziomie 11-20% (41,8%), blisko co piąty oczekuje podwyżki nie wyższej niż 10%, a co czwarty nawet o 21-30%.
– Presja pracowników na podwyżki, choć nieznacznie maleje, wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. Z obserwacji rynku i przeprowadzonych przez nas badań wynika, że poziom wynagrodzenia jest najważniejszym czynnikiem satysfakcji zawodowej niezależnie od branży. Oczekiwania rosną wraz ze zwiększonymi kosztami utrzymania, a także, nierzadko rosnącymi obowiązkami i oczekiwaniami pracodawców. Jak wynika z naszego badania, prawie połowa pracowników twierdzi ponadto, że poziom wynagrodzenia jest najważniejszym argumentem w przypadku zmiany zatrudnienia – wyjaśnia Anna Wesołowska, Dyrektor Zarządzająca Gi Group Poland S.A.
Na wzrost wynagrodzenia, podobnie jak rok temu, liczą najbardziej pracownicy w wieku 25-54 lata. Oczekiwania są najbardziej widoczne w handlu (65% osób w tej grupie liczy na wzrost wynagrodzenia) oraz w grupie pracowników fizycznych (71%) i zajmujących stanowiska niższego szczebla (62%). Ogólny trend wskazuje, że podwyżek najczęściej oczekują ci, którzy zarabiają najmniej. Wśród osób, których pensja wynosi powyżej 7000 zł większość oczekuje utrzymania obecnych zarobków (47,1)%.
KONTAKT DLA MEDIÓW
Dorota Zawadzka
Communications Manager, rzecznik prasowy Gi Group Holding w Polsce
E: dorota.zawadzka@gigroup.com
M:+ 48 724 870 909
Konfederacja Lewiatan
20 września 2023
Spowolnienie na rynku pracy zmniejszy tempo wzrostu płac [+MP3]
W sierpniu br. przeciętne miesięczne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach, w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, wzrosło o 11,9%. Przeciętne zatrudnienie zaś było zbliżone do notowanego w sierpniu 2022 r. i wyniosło 6502,1 tys. etatów – podał GUS.
Ceny z miesiąca na miesiąc spadają lub nie rosną, taki slogan można było podziwiać do niedawna na budynku NBP. Tymczasem w sierpniu obniżyły się również i wynagrodzenia o 1,6% w stosunku do lipca. Polacy zarabiali w sierpniu niemal 7370 zł. Oczywiście ten spadek z miesiąca na miesiąc to prawdopodobnie wynik skokowego podwyższenia wynagrodzeń w związku ze wzrostem płacy minimalnej w lipcu.
W skali roku wynagrodzenia urosły o 11,9% to więcej niż inflacja, ale to akurat nie jest dużym zaskoczeniem. Roczna dynamika pokazuje, że na rynku pracy nadal występuje dość silna presja płacowa. Miesięczny spadek z kolei może być takim papierkiem lakmusowym tego, że pracodawcy przestają poddawać się naciskom pracowników o podwyżki, widząc nadchodzące trudne czasy w gospodarce.
Niezmiennie twierdzimy, że spowolnienie na rynku pracy będzie oddziaływało przede wszystkim na wynagrodzenia, a nie tak jak większość oczekuje na znaczący wzrost bezrobocia. Oczywiście bezrobocie też wzrośnie, ale nie na tyle, żeby można było mówić o recesji.
Pierwsze oznaki tego drobnego spowolnienia widać w danych o zatrudnieniu. Tu również, podobnie jak w przypadku wynagrodzeń zatrudnienie spadło o 0,2%. Nie można przy tej okazji nie zapytać, czy czasem nie wynika to właśnie z konieczności podniesienia wynagrodzenia minimalnego od lipca oraz miesięcznego okresu wypowiedzenia pracowników. Druga fala redukcji zatrudnienia może być widoczna w danych za październik (trzymiesięczny okres wypowiedzenia).
Mimo, że to niewielki spadek zatrudnienia, warto podkreślić, że od 2005 r. jedynie w sierpniu 2020 r. był głębszy miesięczny spadek liczby osób pracujących.
W maju br. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z majem 2022 r. było wyższe o 0,4% i wyniosło 6517,7 tys. osób. Przeciętne wynagrodzenie zaś wzrosło o 12,2% i osiągnęło 7181,67 zł (brutto) – podał GUS.
Na rynku pracy nadal stabilnie. W maju zatrudnienie wzrosło o 0,4%, zaś wynagrodzenia nieznacznie powyżej 12%. Na rynku pracy nic ciekawego przynajmniej do połowy jesieni nie powinno się wydarzyć. Nadal będziemy obserwować mozolny wzrost zatrudnienia, spadek bezrobocia i dynamikę realnych wynagrodzeń oscylującą w granicach 0%.
We wzroście zatrudnienia nadal prym wiedzie gastronomia i zakwaterowanie – 6/1% r/r. To jasny sygnał, że branża poważnie przygotowuje się do okresu urlopowego. To też pokłosie weekendu majowego, kiedy było wzmożone zapotrzebowanie na pracowników sezonowych. Wzrost w maju w stosunku do kwietnia br. wyniósł 0,4%. Niezmiennie również na poważnym plusie znajduje się telekomunikacja i informacja, w skali roku notując wzrost 6,4%.
Dynamika nominalnych wynagrodzeń nadal pozostaje poniżej inflacji. Od wielu jednak miesięcy wskazujemy na ułomność tej statystki, jej fragmentaryczność. Za miesiąc prawdopodobnie media obiegnie opinia, że oto Polacy po kilku miesiącach nagle przestali tracić. Biorąc jednak pod uwagę zarobki samozatrudnionych, czy pracowników mikro firm, ta teza będzie prawdopodobnie nieprawdziwa.
Podsumowując, na rynku pracy bez większych zaskoczeń. To też kolejny kamyczek do potencjalnych obniżek stóp procentowych przed wyborami. Ważniejsza w kontekście rynku pracy i kilku przyszłych miesięcy będzie dyskusja o wysokości płacy minimalnej i jej wpływie na sztuczny wzrost wynagrodzeń w gospodarce.
Konfederacja Lewiatan
20 czerwca 2023
W 2024 roku płace w budżetówce powinny wzrosnąć o około 20%
Zapewnienie realnego wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej, aby zahamować pogarszanie się jakości usług publicznych – proponuje Konfederacja Lewiatan.
lewiatansfera budżetowawynagrodzenia
Przedsiębiorcy uważają, że kiepska jakość usług oferowanych przez państwo może utrudnić prowadzenie działalności gospodarczej i rozwój firm.
Jakość sfery usług publicznych to przyszłość edukacji, administracji i dostępność innych usług, które decydują o warunkach prowadzenia działalności przez przedsiębiorców.
Od kilku lat wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej jest zdecydowanie niższy niż tempo wzrostu płacy minimalnej i wynagrodzeń w przedsiębiorstwach. Szczególne pogorszenie sytuacji obserwujemy w tym roku, kiedy fundusz wynagrodzeń w sferze budżetowej nie może przekroczyć 7,8%. Biorąc pod uwagę realny spadek wynagrodzeń, w 2024 roku płaca w sferze budżetowej powinna wzrosnąć o około 20%.
– W szczególnie trudnej sytuacji są dziś nauczyciele, pracownicy nauki, pracownicy samorządowi i rządowej administracji terenowej. Biorąc pod uwagę tempo inflacji niedoszacowanej przy podwyżkach w 2023 roku (7,8%) nawet przy jednorazowym dodatku przyznanym po porozumieniu rządu z NSZZ „Solidarność”, ich zarobki realnie spadną. Dlatego proponujemy podwyżki dla sfery budżetowej w 2024 roku nie na poziomie 6,6% jak chce rząd, ale co najmniej w wysokości 20%, co jest warunkiem realnego utrzymania i poczucia sprawiedliwości społecznej oraz jakości usług publicznych. Jeśli rząd na koszt przedsiębiorców funduje blisko 20% wzrost płacy minimalnej, to tym bardziej odpowiada za podwyżki na podobnym (nie 6,6%) poziomie dla sektora publicznego – mówi prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, szef zespołu ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych RDS.
Praca w sferze budżetowej[1] popularnie zwanej budżetówką wiąże się ze stabilnością zatrudnienia, dodatkowymi świadczeniami, trzynastkami, z przestrzeganiem przez pracodawców przepisów Kodeksu pracy. Pracownicy na ogół zatrudniani są na umowę o pracę i otrzymują związane z tego rodzaju zatrudnieniem wszystkie przywileje.
Jednak zamrożenie płac w sferze budżetowej (według ustawy budżetowej na 2023 r. wzrost przeciętnego rocznego funduszu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej nie może przekroczyć 7,8%), nie tylko nie oznacza, że każdy pracownik otrzyma podwyżkę w tej kwocie, co wiąże się z realnym spadkiem wynagrodzeń), ale także, że pracownicy w niej zatrudnieni nie mogą liczyć na taką waloryzację wynagrodzeń, która przynajmniej częściowo zniwelowałaby skutki wysokiej inflacji[2] czy zrekompensowała pracownikom budżetówki wieloletnie zamrożenie ich wynagrodzeń. Taka sytuacja skutkuje brakiem motywacji do pracy i odchodzeniem z zawodu, co jest szczególnie widoczne wśród nauczycieli.
– Niski poziom płac w sferze budżetowej zmniejsza atrakcyjność pracy, co skutkuje erozją kadr w sektorze publicznym, a tym samym hamuje rozwój państwa. Demotywująco na zaangażowanie w pracę wpływa również spłaszczenie płac pracowników. Wiąże się to z ich rosnącą frustracją i poczuciem marginalizacji. Jednym z podstawowych zadań jest zapewnienie obywatelom dostępu do usług publicznych, który może być ograniczony z powodu braków kadrowych. Przedsiębiorcy nie godzą się na spadającą jakość usług publicznych, bo może to stanowić kolejną już barierę prowadzenia działalności gospodarczej i rozwoju przedsiębiorstw – dodaje prof. Jacek Męcina.
Trudną sytuację pracowników budżetówki spowodowała wysoka inflacja, brak przez dłuższy czas podwyżek i stale podnoszona płaca minimalna. Oczywiście obserwujemy duże zróżnicowanie zarobków w tym sektorze. O ile podwyżki dla większości osób zatrudnionych na ogół nawet nie pokrywają wzrostu poziomu inflacji to posłowie, senatorowie i wiceministrowie dostali podwyżki o 60%, a ministrowie, premier i prezydent o 40%.
W stosunkowo dobrej sytuacji są pracownicy medyczni. Mogą oni w 2023 roku liczyć na rekordowe podwyżki. Pensje zasadnicze będą wyższe o minimum 17%. Rekordziści zarobią o 41% więcej. Planowany średni wzrost wynagrodzeń w służbie zdrowia ma wynieść 30% i kosztować budżet państwa przeszło siedem miliardów złotych[3].
W sferze budżetowej pracuje ponad 1,6 miliona osób. Wśród nich są urzędnicy, nauczyciele, akademicy oraz pracownicy sektora ochrony zdrowia. Ich średnia płaca wynosi 5950 złotych brutto miesięcznie, co daje 114 miliardów złotych rocznie. Oznacza to, że każdy przyrost płac o 5% wiązałby się z koniecznością poniesienia dodatkowych wydatków w kwocie prawie sześciu miliardów złotych rocznie.
Według wiceministra finansów Piotra Patkowskiego, obraz wynagrodzeń w administracji publicznej nie wygląda jednak źle w porównaniu do płac rynkowych. W 2020 roku średnie wynagrodzenie w administracji publicznej wynosiło 6 800 złotych brutto w stosunku do 5 400 złotych brutto w sektorze przedsiębiorstw. Jednak wynagrodzenia, zwłaszcza poszczególnych grup zawodowych finansowych z budżetu państwa pokazują pogłębiającą się zapaść i ochrona realnych płac tej sfery jest konieczna. .
Konfederacja Lewiatan
[1] W państwowej sferze budżetowej pracuje ok 1600 tys. osób m.in. są to pracownicy narodowej służby zdrowia, wojskowi, policjanci, strażacy, nauczycieli, pracownicy ośrodków publicznych – domów dziecka, domów kultury, domów spokojnej starości, teatrów itd. a pensje ich są wypłacane z finansów publicznych. Najliczniejszą grupą pracowników sfery budżetowej stanowią pracownicy urzędów – państwowych i samorządowych.
[2] Wskaźnik realnego przeciętnego wynagrodzenia w 2022 r. w stosunku do 2021 r. wyniósł 97,9, co oznacza, że pensje realnie obniżyły się o 2,1 proc. Realne pensje maleją, bo podwyżki nie nadążają za tempem wzrostu cen (inflacja w 2022 r. – 14,4%).
W lutym br. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z lutym 2022 r. było wyższe o 0,8%. W stosunku do poprzedniego miesiąca zmniejszyło się o 0,1%. Przeciętne wynagrodzenie zaś w lutym br. w porównaniu z lutym 2022 r. było wyższe o 13,6% - podał GUS.
Wynagrodzenia nominalnie nadal wzrastają powyżej 10%. Realnie jednak wartość naszych zarobków spada. Taką sytuację obserwujemy prawdopodobnie po raz ostatni w tym roku. Od marca wynagrodzenia powinny realnie przewyższać wzrost cen.
Tak wysoki wzrost płac, przy wyraźnie zmniejszonym popycie to nadal prawdopodobnie wynik presji płacowej. Blisko ¾ firm, według danych NBP, odczuwa presję płacową. Z tych 75% blisko 35% uważa, że presja płacowa nasila się z kwartału na kwartał. Oczywiście to dane średnie. Nie w każdej branży presja płacowa występuje tak samo silnie i nie w każdej odczuwalny jest jej wzrost. Największy problem mają nadal przedsiębiorcy, gdzie albo występuje ciągle wzmożony popyt na usługi albo brakuje rąk do pracy.
Zatrudnienie obniżyło się w relacji miesięcznej. W ciągu roku nadal notujemy niewielki wzrost. Na rynku pracy nadal nie wróżymy wielkiej recesji, choć ten miesięczny spadek jest sygnałem, że na rynek pracy wkracza spowolnienie. Miesięczny spadek nie wynika bowiem z sezonowości zatrudnienia.
Konfederacja Lewiatan
20 lutego 2023
Płace nominalnie rosną, ale realnie ich wartość spada [+MP3]
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach w styczniu 2023 r. w porównaniu ze styczniem ubiegłego roku było wyższe o 13,5% i wyniosło 6883,96 zł (brutto). Przeciętne zatrudnienie w porównaniu ze styczniem 2022 r. było wyższe o 1,1% i osiągnęło 6530,1 tys. etatów – podał GUS.
Na rynku pracy w Polsce bez większych zmian. Nowy rok rozpoczynamy z dwucyfrowym wzrostem wynagrodzeń i skromnym zatrudnienia. Blisko 14% nominalny wzrost płac w ciągu roku, powoduje jednak, że nadal w ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu inflacji tracimy. W ciągu miesiąca nasze wynagrodzenia spadły z historycznego poziomu przekraczającego 7 tys. zł o 6,1% i ponownie wróciliśmy poniżej „magicznej” granicy. Nie ma jednak czym specjalnie się przejmować w kontekście tak znacznego miesięcznego obniżenia płac. Grudzień to okres wypłat rocznych nagród i premii, dlatego też wynagrodzenia w ostatnim miesiącu ubiegłego roku były po prostu sztucznie zawyżone.
Mniej spektakularne wzrosty miały miejsce w zatrudnieniu. To, w ciągu roku wzrosło zaledwie o 1,1%, a w ciągu miesiąca o 0,4%. Oczekiwania były jednak wyższe. Rynek i ekonomiści oczekiwali wzrostu na poziomie bliskim 2%. Zatrudnienie jednak wydaje się być bardzo stabilne w czasie i kontynuuje swój mozolny „marsz” w górę. Nic nie zapowiada, żeby w najbliższym czasie można było oczekiwać zmiany tej sytuacji.
Styczeń jest o tyle ciekawym miesiącem, że powinniśmy w nim zobaczyć efekt podwyższonej płacy minimalnej, a de facto nie widzimy albo nie jest on na tyle wyraźny, żeby można było go przypisać nowej stawce najniższego wynagrodzenia.
W listopadzie br. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z analogicznym okresem 2021 roku było wyższe o 2,3%. Średnie wynagrodzenie natomiast było wyższe o 13,9% - podał GUS.
Rynek pracy w Polsce zgodnie z oczekiwaniami nadal w dobrej kondycji. Zatrudnienie w ciągu roku wzrosło o 2,3%. Nic nie wskazuje, że w najbliższym czasie sytuacja ulegnie diametralnej zmianie. Rynek pracy nadal jest odporny na zbliżające się spowolnienie. Są branże, których dotyka problem braku rąk do pracy, jak np. IT.
W ciągu miesiąca zatrudnienie wzrosło zalewie o 0,1%. Koniec roku przyniesie prawdopodobnie ponowny minimalny wzrost. W skali roku może to być wynik zbliżony do tego z listopada. Pewnych spadków możemy oczekiwać dopiero w marcu, co będzie z kolei wynikiem początku zatrudniania uchodźców z Ukrainy, a tym samym wyższym punktem odniesienia.
Wynagrodzenia w ciągu roku wzrosły o 13,9%. Oznacza, że Polacy dalej tracą realnie, ponieważ inflacja przekracza 17%.Ten stan rzeczy trwa już od kilku miesięcy i nie ulegnie zmianie. Dodatkowo patrząc na szczegółowe dane widać, że średnią płac bardzo podbiły dwie branże: górnictwo i leśnictwo. To w nich wypłacono dodatkowe premie. Jedyną branżą ze wzrostem przekraczającym średnią jest transport i magazynowanie. Reszta wzrostów wynika zapewne z wyższych cen. Presja płacowa będzie się utrzymywać na bardzo wysokim poziomie przez najbliższy rok. Pogłębi ją zapewne podwójna podwyżka płacy minimalnej.
W październiku br. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku było wyższe o 2,4%. W stosunku do poprzedniego miesiąca zwiększyło się minimalnie o 0,1%. Natomiast przeciętne wynagrodzenie w ujęciu rocznym było wyższe o 13% - podał GUS.
Przedwczesne wieszczenie kryzysu na rynku pracy. Tak można byłoby spuentować dzisiejsze dane o zatrudnieniu, które w skali roku wzrosło o 2,4%. Ten wzrost wynikał w głównej mierze z dodatkowego zatrudnienia w gastronomi i zakwaterowaniu. Być może branża spodziewa się nadzwyczajnego obłożenia w trakcie sezonu świątecznego. Te przypuszczenia mogą być uzasadnione. Klienci odstraszeni blisko dwukrotnie wyższymi cenami zagranicznych połączeń lotniczych prawdopodobnie wybiorą Polskę jako kierunek spędzenia sezonu urlopowego i świątecznego.
Z drugiej strony wynagrodzenia rosną w skali roku o 13%. Te dane obejmują jedynie drobny wycinek naszej gospodarki. Widać jednak na ich podstawie, gdzie występują potencjalne braki rąk do pracy i gdzie nadal występuje silna presja płacowa. Rekordzistą wzrostu wynagrodzeń jest transport i gospodarka magazynowa. Pensje w tej branży w ciągu roku wzrosły o 1/4 . Jednocześnie widzimy cały czas wzrosty w danych o zatrudnieniu. To oznacza, że branża po chwilowym zawirowaniu z powodu odpływu pracowników na Ukrainę próbuje odbudować potencjał kapitału ludzkiego.
Liczba zatrudnionych w przedsiębiorstwach we wrześniu 2022 roku wyniosła 6 493,8 tys. i była o 2,3 proc. wyższa niż przed rokiem. W stosunku do sierpnia br. zatrudnienie zmniejszyło się o 0,1 proc. – podał GUS.
IX 2022wynagrodzeniazatrudnienie
Komentarz Grzegorza Baczewskiego, dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan
Dane pokazują, że we wrześniu w stosunku do sierpnia br. nastąpił nieznaczny spadek zatrudnienia w firmach a przeciętny poziom wynagrodzeń wzrósł jedynie o 1,6%, przy wskaźniku inflacji przekraczającym 17%. To może wskazywać na pogarszanie się sytuacji na rynku pracy, czego przyczyną jest głównie rosnący poziom niepewności w firmach. Biorąc pod uwagę skalę tej niepewności, zwłaszcza dotyczącą cen składników kosztów produkcji i cen energii, przedsiębiorcy bardzo poważnie biorą pod uwagę scenariusz, polegający na ograniczaniu kosztów funkcjonowania, co wiąże się też z redukcją zatrudnienia.
Wysoka inflacja ma także przełożenie na konsumentów, którzy mając mniej w portfelach, wydają mniej na zakupy. Gospodarka to mechanizm naczyń powiązanych. Zmniejszenie zapotrzebowania na produkty wynikające ze wzrostu cen spowoduje ograniczenie sprzedaży, skali produkcji i zaangażowania czynników produkcji, a jednym z nich jest praca. Polscy przedsiębiorcy wielokrotnie zdali egzamin z utrzymania stabilności zespołu. Niemniej jednak nadchodzące miesiące mogą postawić ich w sytuacji bez wyjścia.
Scenariusze dotyczące skali redukcji zatrudnienia właśnie piszą się w firmach. Przede wszystkim taka sytuacja będzie miała miejsce w sektorach energochłonnych.